Jeśli telewizja wdziera się do
teatru, to klęska jest prawie pewna. Najnowsza produkcja radomskiego teatru,
niestety, pachnie sitcomem.
(…) Po pierwsze – to, co miało
bawić w założeniu autora, i co zapowiadali twórcy radomskiego widowiska – nie
bawiło. Miała być farsa o wielonarodowej Europie. Tyle tylko, że tekst pochodzi
z początku lat 70. W tamtych czasach i w „tamtej” części Europy ta
wielonarodowość oznaczała trochę co innego niż dzisiaj. Dlatego treść sztuki
już się porządnie zestarzała i bez nowego spojrzenia na dzisiejszą
rzeczywistość i dzisiejsze pojęcie wielonarodowości w Europie nie należało tego
tak pokazywać.
Po drugie – farsę nie jest tak
łatwo zrobić i tak szybko, jak się powszechnie sądzi. (…) – Przedstawienie
opiera się na solidnym, dobrym aktorstwie – mówił przed premierą reżyser
Krzysztof Galos. Tak?
Przyzwoicie grający Włodzimierz
Mancewicz i momentami niezły Krzysztof Krupiński to chyba mało. Najlepiej
wypadła Vala Zubkow – osoba ta pokazała się tylko na chwilę w ostatniej scenie,
nic nie wykrzykiwała, nie szarpała za żadne drzwi i nie biegała.
I niech mi ktoś wreszcie
wytłumaczy, dlaczego kaloryfer lewitował pod sufitem hotelowego pokoju?
Jan Dąbrowski, Dlaczego kaloryfer lewitował pod sufitem?, „Gazeta Wyborcza” (Radom)2005, nr 49 z dn. 28.02.
Chyba już dawno tak dobrze nie bawili się widzowie naszego teatru. (…) I chociaż niektórzy będą grymasić, że to może nie tak, że można było inaczej, jedno jest pewne – dobra zabawa na wieczór zapewniona.
(bow),Cudzoziemcy w łóżku, „Tygodnik Radomski” 2005, nr 9 z dn. 2.03.