Jednym
z głównych grzechów naszego teatru jest brak dostatecznego poszanowania dla
literatury. Adaptacja goni adaptację, a zapomina się, że autor pierwowzoru też
ma swoje niezbywalne prawa. Nie krępując swobody twórczej inscenizatora, należy
zaapelować o większe honorowanie oryginału, gdyż dowolność obchodzenia się z nim
wydaje cierpkie owoce. Przykładem takich nieudanych, bo nieuzasadnionych niczym
istotnym praktyk, jest ostatnio wystawiany „Nagi król” Eugeniusza Szwarca w
reżyserii Marcina Sławińskiego.
Do
sztuki dopisano prolog i epilog, zmieniając główny przecież żywioł teatru –
dzianie się na bardzo od niego dalekie – opowiadanie o czymś, co już miało
miejsce. Poważnie osłabiło spoistość sztuki wyrzucenie sceny, moim zdaniem
najważniejszej, w której lud oczekuje na przybycie króla w „cudownych szatach”,
a następnie je podziwia. Eliminacja tej sceny wręcz zwichnęła sens
przedstawienia, które za to w absolutnym nadmiarze naszpikowano wątpliwej
wartości kupletami Andrzeja Zaorskiego.
(…)
Na szczęście wydaje się, że doświadczeni aktorzy występujący w tym
przedstawieniu intuicyjnie odgadli właściwy kierunek. Myślę przede wszystkim o
Stanisławie Kozyrskim i Andrzeju Iwińskim, których wspomagają dzielnie w
krótkich epizodach: Włodzimierz Mancewicz, Wiesław Ochmański i Jerzy
Wasiuczyński. Artyści ci, niejako wbrew reżyserowi, grają dramat władzy, którym
w istocie jest ta sztuka.
(…)
Przedstawienie może się podobać ze względu na dosyć dobre tempo i dużo wdzięku,
jaki wnoszą młodzi wykonawcy: Elżbieta Sapieja, Andrzej Redosz, Jan Niemaszek i
inni. (…) Wreszcie ciśnie się jeszcze jedna krytyczna uwaga – mikrofon nie może
być uniwersalnym narzędziem pracy aktora.
Edward Smyk, Dramat władzy w stylu buffo, „Życie Radomskie” 1986, nr 56 z dn. 7.03.
(…) Baśniowa fabuła „Nagiego króla” może dostarczyć
sporo zabawy, humoru i śmiechu, ale dla uważnego czytelnika tekstu lub
słuchacza i widza tego przedstawienia nie ulega wątpliwości, że są to tylko
preteksty do snucia filozoficznych dywagacji na różne tematy, wypowiadanie
sądów uniwersalnych o sprawach uniwersalnych.
(…) Zasługą reżysera i aktorów jest pogłębienie
psychologiczne postaci, przybliżenie ich do widza. Taki jest Premier Andrzeja
Iwińskiego, który skupił uwagę na elementach komicznych postaci; nie wychodząc
poza dość wąski repertuar gestów i min. Andrzej Iwiński wnosi do przedstawienia
dynamikę i dramat.
(…) Radomski zespół udźwignął ciężar tych treści,
reżyser znakomicie przeprowadził swój zamysł, ujawniając głębię ogólnoludzkiej
refleksji Szwarca. To bardzo dobre przedstawienie świetnej sztuki, w której
rozsądek i mądrość społeczeństwa jest niepodważalna.
Stanisław Żak, Baśń dla dorosłych, „Przemiany” 1986, nr 8, s. 38-39.