Prasa o spektaklu
Najlepszy w sobotniej premierze sztuki „Dwoje na huśtawce” był tekst. Tyle że to akurat żadna zasługa Powszechnego.
(…) Cała opowieść jest piękna i wzruszająca, nic więc dziwnego, że podbiła świat. Mierzyli się z nią najlepsi reżyserzy i aktorzy. Nie jest bowiem tak łatwo zbudować i przez kilkadziesiąt minut utrzymać dwójce wykonawców tempo, grać tak skrajne emocje.
Nie jest na pewno łatwo i reżyserowi znaleźć pomysł na nowe pokazanie tej sztuki. W Powszechnym niezbyt się ona udała. Najpierw sztucznością raziła Marta Szmigielska (Gizela), a kiedy już się rozegrała, to emocje wypaliły się w Witoldzie Szulcu (Jerry). Na domiar złego szwankowało coś w scenografii autorstwa Joanny Pielat-Rusinkiewicz. (…) Trzeba było się zdecydować albo na pełną umowność scenografii, albo na jej pełną historyczność. W efekcie już po niecałej godzinie spektakl męczył i z całej duszy życzyłam Gizel, by jak najszybciej dostała kolejnego krwotoku, co, jak wiadomo, dzieje się już bliżej końca.
Przedstawienie spodoba się jedynie tym, którzy dotychczas nigdy nie zetknęli się z dziełem Gibsona i lubią rozwlekłe sceny jak z „Klanu” albo innego tasiemca. Tym, którzy szukają w teatrze prawdy i świeżości, wyprawę do Powszechnego odradzam. Mam jednocześnie nadzieję, że młoda reżyserka Karolina Szymczyk, która w Radomiu pokazała wcześniej niezłe „Rozmowy nocą”, ucieszy nas jeszcze czymś dobrym.
Renata Metzger, Pozostaje tylko nadzieja, „Gazeta Wyborcza” (Radom) 2005, nr 282 z dn. 5.12.
Znakomita gra aktorów i świetna reżyseria – to ogromne atuty premiery sztuki „Dwoje na huśtawce” (…). Grają koncerowo Marta Szmigielska i Witold Szulc. Świetni aktorzy i choć nie nowi w radomskim teatrze, to dotychczas mało znani w Radomiu. Reżyser sztuki Karolina Szymczyk wydobyła z tekstu wszystko, co możliwe, nasyciła całe przedstawienie ogromną dozą smutku i zakończyła optymistycznym akcentem.
Zbigniew Bąk, Tak trudno jest kochać, „Echo Dnia” 2005, nr 281 z dn. 5.12.
(…) W przedstawieniu reżyserowanym przez Karolinę Szymczyk na scenie panuje standard. (…) Akcja toczy się w wolnym tempie. Bywa, że aktorzy po wygłoszeniu kwestii zastygają w bezruchu, a na scenie nie dzieje się nic. A już puentowanie niektórych scen ociera się o kicz.
Z dwojga bohaterów Marta Szmigielska jako Gizella jest bardziej wiarygodna. Bezbronna w swojej samotności, nieufnie angażuje się w nowy związek, który znowu przyniesie jej rozczarowanie. Nie dostrzegłam natomiast ani cierpienia, ani rozterek, ani wrażliwości u Witolda Szulca, który jako Jerry pozostaje z Gizellą chyba tylko z woli autora.
Barbara Koś, Samotność i miłość, „Słowo” 2005, nr 281 z dn. 5.12.
(…) Z niecierpliwością oczekiwałem na premierę „Dwoje na huśtawce” (…), licząc na koncert gry aktorskiej. Swoje oczekiwanie opierałem na reżyserce sztuki Karolinie Szymczyk. (…) Jednak tym razem nie udało się stworzyć ciekawego przedstawienia. (…) Zawiodła obsada, zwłaszcza Witold Szulc w roli Jerry’ego, a i Marta Szmigielska w roli Gizelli nie do końca była przekonująca, nie trafiając w odpowiedni ton młodej i schorowanej tancerki. Ale z pewnością próbowała wykrzesać z granej postaci maksimum emocji. Natomiast Jerry w wykonaniu Szulca pozostaje beznamiętny do końca, jakby w ogóle nie zagrany.
Robert Stępniewski, Dwie premiery, „Miesięcznik Prowincjonalny” 2005, nr 9-12, s. 24.